Po górach najczęściej chodzę sama. I bardzo często spotykam się ze zdziwieniem, gdy o tym mówię – dla mnie jest to jednak jak najbardziej naturalne. Jestem przyzwyczajona do spędzania czasu tylko w swoim towarzystwie: sama podróżuję, chodzę do kina, zabieram się na dobre jedzenie. Samotność jest dla mnie czymś całkowicie normalnym, nawet się nad tym nie zastanawiałam.
Na potrzeby tego artykułu postanowiłam to jednak zmienić i przez kilka dni rozważałam kwestię samotnej górskiej włóczęgi. Polecam czy nie polecam? Co jest w tym fajnego, a co mi przeszkadza? Poniżej prezentuję wyniki moich przemyśleń!
Zalety samotnych wędrówek
1. Niezależność
To jest wspaniałe. Stwierdzam, że mam ochotę na wycieczkę, więc się pakuję i jadę. Nie muszę szukać ekipy, umawiać się na konkretną godzinę, planować wcześniej trasy. Po prostu ruszam w drogę.
2. Elastyczność
Mogę dowolnie zmieniać trasę. Ile razy wysiadałam z pociągu w innym miejscu, niż początkowo planowałam! Albo rezygnowałam z jakiegoś szczytu, żeby jednak wcześniej wrócić do domu. Oczywiście, informuję o tym zaufaną osobę, jednak decyzje o trasie i długości włóczęgi mogę podejmować na bieżąco.
3. Własne tempo

To dla mnie bardzo ważne. Zazwyczaj się wlokę, chodzę naprawdę powoli. W towarzystwie czuję presję, często też ekipa po prostu mnie zostawia. Gdy jestem sama, mogę wybrać najbardziej optymalne dla siebie tempo. Nie myślę o tym, że ktoś gdzieś czeka. Że muszę się spieszyć. No, chyba że właśnie spóźniam się na ostatni pociąg.
4. Czas ze sobą
Samotna włóczęga to świetna okazja, by pobyć ze sobą. Przemyśleć różne sprawy. Wsłuchać się w siebie. Odciąć się od zbyt wielu bodźców, hałasów. Niektórzy podobno potrafią się wyciszyć – szczerze im zazdroszczę, ja nawet w górach mam huragan myśli. Mimo wszystko jest to dla mnie bardzo wartościowy czas.
5. Zaufanie i pewność siebie
W czasie samotnej wędrówki jestem zdana tylko na siebie. Muszę więc sobie zaufać, że w razie zagrożenia dam sobie radę. To dobrze wpływa na samoocenę, naprawdę. Z wyprawy na wyprawę czuję się coraz pewniej. Wybieram dłuższe i trudniejsze trasy. Coraz bardziej sobie ufam.
6. Nowe znajomości i ciekawe rozmowy
Gdy jestem sama, dużo łatwiej nawiązuję kontakt z innymi. To ktoś się dosiądzie w schronisku, to poproszę kogoś o zrobienie zdjęcia. Uczę się w ten sposób bardzo dużo o świecie. Słucham różnych historii, dzielę się swoimi i mogę spojrzeć na nie z innej perspektywy. Niektóre znajomości kończą się, gdy ruszam w dalszą drogę, ale zdarza się, że przeradzają się w coś więcej. Zawsze jednak jakoś mnie wzbogacają.

Wady samotnej włóczęgi
1. Kwestie bezpieczeństwa
To chyba najważniejsze. Gdy wędruję samotnie, to jestem… no cóż, sama. Jeśli coś mi się stanie, mogę nie otrzymać pomocy na czas. Dlatego też bardzo dbam o bezpieczeństwo – zawsze mam kogoś, kto pilnuje mnie na odległość. Noszę ze sobą apteczkę i mapę. Mam zainstalowaną aplikację “Ratunek”.
Z drugiej strony obecność innej osoby wcale nie oznacza, że jest bezpiecznie. Czasem wręcz przeciwnie: gdy ktoś spanikuje albo zachowa się nieodpowiedzialnie, ryzyko i poziom zagrożenia mogą wzrosnąć. No i co mi po towarzystwie, jeśli nie widzę mojej ekipy od dłuższego czasu, bo chodzą dużo szybciej i zwyczajnie zostawili mnie w tyle? Mogę liczyć jedynie, że wreszcie się zorientują, że podejrzanie długo nie nadchodzę. Może po jakimś czasie po mnie wrócą. Tę samą funkcję pełni osoba, która czeka na moje meldunki. Gdybym milczała zbyt długo, gdyby nie było ze mną kontaktu – może wezwać pomoc i podać ratownikom moją przybliżoną lokalizację.
2. Samotność
Zwykle mi nie przeszkadza. Czasem jednak chciałabym podzielić się z kimś bliskim tym przepięknym widokiem, który mam przed oczami. Czasem przydałoby się, by ktoś powiedział: “już niedaleko, dasz radę!”. To znaczy, dostaję takie wiadomości w razie potrzeby, ale to trochę coś innego niż fizyczna obecność.
Niektórym może bardzo brakować możliwości rozmowy, wspólnego zachwycania się widokami czy zwyczajnego marudzenia na ból nóg.
3. Nie ma kto mi zrobić zdjęcia!

I to jest chyba najgorsze! 😉 Muszę w końcu kupić ten statyw. Obecnie radzę sobie tak, że zaczepiam czasem innych wędrowców. Wynikają nieraz z tego świetne historie i zaskakująco trwałe znajomości – ale o tym już wspominałam.
Samotnie czy z ekipą?
Samotne wędrowanie ma dla mnie więcej plusów niż minusów. Nie oznacza to jednak, że nie lubię włóczyć się z przyjaciółmi. Plusy samotnego wędrowanie nie są minusami wycieczek w grupie. Wędrówkę w towarzystwie wybieram jednak z zupełnie innych powodów: jest to dla mnie czas zacieśniania więzi i budowania relacji. Dlatego też nie przepadam za sytuacjami, gdy moi towarzysze wyrywają do przodu. Idę wtedy de facto samotnie, ale jednocześnie z kimś. Jest mi dużo trudniej cieszyć się taką wycieczką.
Czy samotne wędrowanie jest dla wszystkich? Zapewne nie. Wiele osób czuje się niekomfortowo z samotnością. Lepiej zacząć wtedy od drobniejszych przedsięwzięć i zabrać się do kina albo teatru. Gdzieś, gdzie zwyczajowo chodzi się w towarzystwie – po to, by oswoić się z byciem tylko ze sobą.
***
W najbliższym czasie pojawi się tu więcej tekstów o samotnym wędrowaniu – także z konkretnymi wskazówkami.
A jak jest u Was z samotnością? Lubicie robić różne rzeczy tylko w swoim towarzystwie czy wybieracie jednak inne osoby?