Od wybuchu wojny kilka razy próbowałam coś napisać. Zaczynałam – i nagle brakowało mi słów, a wszystko wydawało się bezsensowne i mało ważne. Postanowiłam więc zebrać te moje szkice, luźne myśli i opublikować je pod zbiorczym tytułem.
***
Najbardziej boli mnie własna bezradność.
***
Od wybuchu wojny funkcjonuję w jakimś dziwnym zawieszeniu. Ledwo sobie radzę z rzeczywistością, nie potrafię zrozumieć, że świat się wciąż obraca. Ale czy moje uczucia są teraz w ogóle ważne? To nie mój kraj płonie. To nie moi bliscy uciekają przed wojną lub chowają się w schronach. To nie moi przyjaciele walczą, często poświęcając swoje życie. A jednak dotyka mnie to bardzo osobiście. Może to nie są moje rodziny – ale to rodziny moich przyjaciół. Osób, które gdzieś codzienne mijam. Gdy myślę o bombardowanym otoczonym Kijowie – myślę o nim jak o Warszawie. Gdy mam przed oczami bombardowany Charków – widzę Kraków. Gdy słyszę o małych miasteczkach – widzę moje rodzinne miasto.
Ledwo? Nie, ja sobie z tą rzeczywistością nie radzę.
***
Ukraina to moja druga ojczyzna. Nie dlatego, że często tam bywałam (bo byłam tam raz). Nie dlatego, że mam tam rodzinę (chyba nie). Nawet nie dlatego, że moje korzenie sięgają okolic Lwowa. Ukraina to moja druga ojczyzna dlatego, że kilka lat temu tak wybrałam. I kiedy wreszcie postawiłam nogę na ukraińskiej ziemi, chciało mi się płakać ze wzruszenia.
Tylko że jestem tutaj, w Polsce. Jestem bezpieczna. Mój smutek nawet w jednej dziesiątej nie przypomina tego, co czują dzisiaj Ukraińcy i Ukrainki. I to łamie mi serce.
***
Jakiś czas temu napisałam, że nie oddam życia za ojczyznę. I choć nadal nie chciałabym umierać za żadną ideę – wolę żyć – to wiele z moich przekonań uległo przekształceniom. Dzisiaj nie mówię już o wszystkich z taką pewnością. Odkrywam w sobie nowe rzeczy. Z jednych jestem dumna, z innych mniej.
Nie wszystko się zmieniło: nadal uważam, że wojna jest zła. Nie należy do niej dopuszczać.
Stwierdziłam teraz, że w sytuacji zagrożenia chcę umieć coś potrzebnego. Jasne, mówienie o kulturze jest ważne, ale nie na linii frontu. A takich umiejętności mi brakuje. Gdyby w Polsce zaczęła się wojna, chcę umieć pomagać. Chcę być użyteczna. Chcę się przydać.
***
Kolejna bolesna myśl: chyba już przyzwyczaiłam się do wojny. Choć zwykłe czynności wciąż budzą we mnie poczucie winy, to jednak oswoiłam się z nową rzeczywistością. Bardzo mi się to nie podoba. Nie można przyzwyczajać się do wojny i do śmierci tylu niewinnych osób. Nie można oswajać się ze złem.
A jednak życie toczy się dalej.
***
Wojna zmusiła mnie do przemyślenia i przewartościowania swoich zasad, nie tylko związanych z oddawaniem życia za ojczyznę.
Dobitnie mi uświadomiła, że nic nie jest dane raz na zawsze. Że mój świat może się w każdej chwili skończyć. Kazała mi zastanowić się nad tym, co naprawdę jest dla mnie ważne. Czego nie chcę żałować. To nie były łatwe refleksje, ale nie były też zaskakujące. To dobra wiadomość: to znaczy, że w swoim życiu kieruję się chyba dobrymi wartościami. Nie wiem. Oby.
***
Ta wojna nie tylko mnie każe zmieniać poglądy. Ona zmienia je także globalnie. Okazuje się, że dotychczasowy, konserwatywny wzorzec męskości, oparty na sile, jest już passe. Gość, który idealnie się w niego wpisywał – pozował z gołą klatą na koniu, kreował się na maczo – jest dzisiaj symbolem upadku. Bohaterem tej wojny został komik, który nie bał się tańczyć publicznie na szpilkach. Te tak zwane “pizdy w rurkach” tak samo jak inni sięgnęły po broń i zamieniły obcasy na wojskowe buty. Działacze LGBT+ wzięli do niewoli rosyjskich żołnierzy, a prawie 20% ukraińskiej armii to żołnierki. Kobiety zgłaszają się także jako ochotniczki.
Oby to była trwalsza zmiana. Żebyśmy wreszcie zrozumieli, że nie musimy wtłaczać się w stereotypy płciowe, by być wartościowymi ludźmi.
***
Patrzymy teraz, jak tworzy się legenda, a właściwie – mit założycielski nowej Ukrainy. Opowieści, które dzisiaj powstają, są wzruszające i pełne słowiańskiej brawury. Tej szalonej odwagi pozazdrościli trochę przywódcy Polski, gdy postanowili wyruszyć do Kijowa, w środek wojny.
Opowiadamy sobie o zwykłych ludziach, którzy bez lęku stają twarz twarz z okupantem. O babuszce, która słoikiem pomidorów strąciła rosyjskiego drona. O Romach, którzy ukradli czołg. O ukraińskich rolnikach, holujących traktorami rosyjski sprzęt. O grupach nieuzbrojonych cywilów śpiewających hymn naprzeciw rosyjskich żołnierzy. O kimś, kto niósł kilkanaście kilometrów swojego psa, bo nie chciał go zostawić na pastwę losu. O kobiecie, która wręczyła wrogiemu żołnierzowi nasiona słonecznika, by na jego grobie wyrosły kwiaty.
Czytam te wszystkie doniesienia i płaczę.
***
Wysiadłam przed chwilą z pociągu, który startował w Przemyślu. Podróż minęła spokojnie, pociąg był wyjątkowo pusty. Na dworcu jednak zwyczajnie się rozkleiłam.
Widziałam, jak dziecko z tego mojego pociągu dostało pluszaka od kobiety w mundurze. Innej rodzinie zaraz ktoś przyniósł wózek, był też transporter na zwierzaka. Widziałam chyba ze dwa zmęczone, oszołomione koty. Ludzi z ogromną torbą – być może to cały ich dobytek. Słyszałam komunikaty o możliwości uzyskania pomocy, czytałam napisy po ukraińsku.
Z jednej strony to jest piękne, że ludzie tak pomagają, a z drugiej – ja pierdolę. Łamie mi serce myśl, że taka pomoc w ogóle jest potrzebna.
***
Ludzie potrafią być wspaniali. Nie wiem, ile razy w ciągu ostatnich tygodni płakałam, bo ktoś z moich znajomych zaoferował swoje mieszkanie uchodźcom albo załatwił busa, którym przewoził potrzebne produkty do Ukrainy.
***
Mój zachwyt nad ludzkością automatycznie znikał, gdy przypominałam sobie, że na granicy z Białorusią wciąż umierają ludzie. Tacy sami uchodźcy – uciekający przed wojną. Ale jednak gorsi, niewarci pomocy. Ofiary politycznych przepychanek. Ofiary nieludzkiej polityki – zarówno Polski, jak i Białorusi.
***
Nigdy nie byłam tak dumna z tego, że znam ukraiński. A jednocześnie – nigdy nie byłam tak zła na siebie, że znam go tak słabo. Za słabo, by być tłumaczką i pomagać na dworcach czy w innych punktach pomocy. Wystarczająco, by tłumaczyć proste teksty z ukraińskiego internetu i przybliżać moim polskim obserwującym ukraińską kulturę.
***
Wojna uświadomiła mi, że niewiele umiem. Tak jak z tym językiem: znam ukraiński, ale nie na tyle, by tłumaczyć. Mam apteczkę w plecaku, ale nie udzielę pierwszej pomocy. Jestem dobra w rozmawianiu o kulturze i to robię w kontekście wojny, ale mam głębokie poczucie, że to jednak za mało.
***
Niech ta wojna się już skończy. Niech Ukraina zwycięży.
***
Photo by Gayatri Malhotra on Unsplash